piątek, 9 października 2009

Tak to słyszę #2 [Mayer Hawthorne - "A Strange Arrangement"]

A Strange Arrangement” - to tytuł solowego debiutu Mayer’a Hawthorne’a. Ale zaraz. Kto to ten Mayer? Mayer to bezapelacyjnie jedno z największych muzycznych odkryć tego roku! Tak można zacząć i skończyć wywód na temat jego osoby. Hawthorne jest amerykańskim muzykiem, gra na różnych instrumentach od paru ładnych lat. Podobno nigdy nie myślał o karierze „solowego śpiewaka”. Życie lubi zaskakiwać, bo oto ten sprawny „grajek” wydaje niemal całkowicie skomponowany przez siebie album i - co więcej – album ten staje się fenomenem na światową skalę. A Strange Arrangement to płyta o której można powiedzieć wiele. To muzyczny twór oscylujący wokół klasycznego Soulu. SA brzmi jakby była nagrana 30 lat temu (doskonałym przykładem może być chociażby „Let Me Know”), ale z zachowaniem dzisiejszych standardów.

Muzycznie jest bardzo przyjemnie, lekko, „ciepło”. Bity okraszone często energicznymi break’ami perkusyjnymi nie pozwalają zapomnieć o tym iż Pan Mayer jest mocno związany ze światem rapowym. Stricte rapowa jest w końcu wytwórnia w której wydane zostało jego solo. Stones Throw, chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. To marka sama w sobie. O jakość wydawnictw ST nie trzeba się martwić – artyści przez nich sygnowani to „pewniacy”. Tak było tym razem. Mayer zawojował świat i to bez większej promocji (z tego co zaobserwowałem).

Wracając do muzyki. Na "A Strange Arrangement"; Mayer to producent i wokalista. Muzyka jest spójna, bardzo klimatyczna a przede wszystkim chwytająca za serce (co wrażliwsze jednostki). Nie znajdziemy tutaj elektroniki, podkłady są bardzo klasyczne. Dużo partii jest dogrywanych (o czym można się przekonać czytając „credit’s” z tyłu okładki), jednak znajdziemy tutaj też całkiem sporo sampli. Jest skocznie, jest też i nieco wolniej, jednak zawsze bardzo klimatycznie i z niezwykłym wyczuciem. Ciężko mi wskazać faworyta - każdy podkład jest inny i na swój sposób bardzo dobry.

Tekstowo. Mayer mówi o miłości. Jednak nie jest to banalne śpiewanie w stylu „radiowa toplista, plastik i silikon”, tylko śpiewanie w pełnym tego słowa znaczeniu. Słowo „miłość” tyczy się tutaj różnych sfer życia, i często jest opisane w dość satyryczny sposób, momentami może nawet prosty, ale zawsze szczery i pozytywny. Jedenaście z pośród dwunastu numerów zostało napisane przez Hawthorne’a. Jeden track to cover. Mowa tu o „Maybe So, Maybe No”, do którego - swoją droga - powstał klip. Podobnie jak w sferze muzycznej tak i tekstowej ciężko mi wskazać faworyta tracklisty. Jest to tak specyficzny album, że należy go słuchać od początku do końca, wyszczególnianie pojedynczego numeru byłoby profanacją tego dzieła.

Grzechem byłoby nie wspomnieć o wydaniu "A Strange Arragement"! Sam posiadam jedynie winylową wersję, dlatego odniosę się jedynie do takowej. Album został wydany w grubym kartonowym pudełku, a na samej okładce widoczne są tłoczenia przypominające strukturę „skóry krokodyla”. Mała rzecz a cieszy. To nie wszystko! Można było również kupić singiel wytłoczony na 7” winylu w kształcie serca! Piękny gadżet, czuję dumę gdy spoglądam na swoją półkę z płytami hehe. Warto nadmienić iż do każdego egzemplarza „Strange Arrangement” dorzucany jest 4ro calowy winylek - wosk wielkości płyty kompaktowej. Podobno starsze gramofony mają problem z odtwarzaniem płyt o tak małych wymiarach.

Reasumując. Jestem psycho-fanem tego wydawnictwa i zdaję sobie sprawę iż moja recenzja nie jest obiektywna. Jest to jedna z najlepszych płyt jaką słyszałem w życiu i ścisła czołówka współczesnego Soulu. Stones Throw zapowiedziało już „zielony winyl” na którym znajdą się remixy tracków pochodzących z debiutu Mayera. Pozostaje czekać. Na zakończenie zachęcam wszystkich do sprawdzenia „seta” który został skompletowany przez Mayera. Hawthorne to również DJ.

Brak komentarzy: