Pewnego dnia zawitałem do znajomego kolegi Artura aka DJ Ace aka iNieJestSmutno. Jak zwykle gadaliśmy o rapie, woskach gołębiach i ludziach. Tak; nasze rozmowy to zazwyczaj grubsze rozkminy. No ale do sedna. Otóż pan Artur w pewnym momencie sięgnął po magiczny karton w którym znajdowały się różne płyty, kasety itp. Wyciągnął kilka płyt, rzucając proste „musisz to obejrzeć”; pomyślałem „spoko”. Tytuły niektórych filmów przewijały mi się już kilka razy w różnych klasycznych numerach rapowych. Oto kilka z nich: „Style Wars”, „Freshest Kids”, „Krush Groove”, „Rythe & Reason”, „Freestyle: Art Of Rythme”, “HipHop Legends”, “Deep Crates 2”, “DMC 2002”, “Buil To Scratch”, “Scratch: The Way I Live”, “Beat Street” I w końcu znany wszystkim dobrze “Wild Style”. Wcześniej widziałem jedynie “Scratch”; jednak dopiero te filmy wywarły na mnie tak niesamowite wrażenie iż uświadomiłem sobie jak mało wiem o pięknej kulturze jaką jest “Hip-Hop”.
Przyznam się, że nie wiedziałem co oznacza data 12.11.1973 (tych, którzy ciągle nie wiedzą odsyłam do filmu „Hip-Hop Legends”). Wiadomo, wiem czym jest Bronx dla hiphop’u, kto to DJ Kool Herc czy Africa Bombaataa; jednak nie zdawałem sobie sprawy jak dużo wnieśli oni do kultury 4 elementów. Zupełnie inaczej patrzę na Hip-Hop, choć myślałem, że mam już wyrobione o nim zdanie. Zacząłem dostrzegać ponadczasowość i siłę tego zjawiska jeszcze bardziej niż wcześniej.
Hip-Hop powstał by nieść radość, uśmiech, szerzyć pokój, wolność, równość i braterstwo. To kultura oparta na współzawodnictwie, dająca pozytywnego kopa energii i motywację do działań. I nie ważne czy ktoś jest czarny czy biały, czy rapuje, maluje tańczy, czy siedzi za deckami. Zawsze nieodłącznym elementem hh było współzawodnictwo. W pewnym pierwotne wartości niesione przez tę kulturę zostały zepchnięte gdzieś na bok. Jak zwykle wszystko rozbiło się o pieniądze. Wielkie koncerny (przede wszystkim) muzyczne widziały w rapie możliwość zysku i kiedy to wszystko nagle stało się modne to każdy słuchał rapu, tańczył, malował czy robił bity. „Jesteśmy tu od zawsze, tylko kochają nas bardziej / Za co? Za Hip-Hop. Czemu? Bo modny” – Jak nawijał O.S.T.R. Media przedstawiły hip-hop w zupełnie innych barwach; przez co do dziś jest on kojarzony z gangami, złotem, drogimi zegarkami, autami, alkoholem, narkotykami czy plastikowymi paniami tańczącymi nie wiadomo co. Generalnie zło w najgorszym wydaniu, prosta muzyka dla prostaków. Niestety pewne stereotypy się utarły, widzę to patrząc chociażby po swoich znajomych (tych nie rapowych, choć i niektórzy rapowi mają błędne pojęcie o hiphop’ie). Nie raz słyszę docinki na temat rapu czy graffiti. Obecnie przestało mnie to interesować, kiedyś wczuwałem się, chciałem wszystkich nawracać. Dziś – olewam to; choć przyznam, że czasami mam ochotę strzelić w ryj jednemu czy drugiemu za głupawą gatkę.
Hip-Hop był wszędzie, od gazet, głupawych reklam jakiś soczków czy zabawek aż po kampanie polityczne. Media jak pijawki, wyssały to co mogły wyssać. Zresztą tak jest zawsze. Cała ta komercjalizacja miała swój kulminacyjny punkt w roku 2006 (moim zdaniem) kiedy to Nas nagrał numer „Hip-Hop Is Dead”, zobrazowany niezwykle ciekawym klipem. Prawdziwy hip hop umarł, ale tylko na chwilę by odrodzić się w miejscu w którym to wszystko się zaczęło - w podziemiu.
Hmm a może prawdziwy hip-hop niegdy nie wyszedł z podziemia? Różnie można na to patrzeć, no ale to taka mała dygresja. Uważam iż obecnie hh zatoczył pełne koło i znów żyje swoim rytmem właśnie w podziemiu.
Cieszy mnie to niezmiernie, ponieważ odpadła masa przypadkowych ludzi a zostały osoby które to naprawdę kochają. No ale skupmy się na muzyce, bo to ten element najdotkliwiej został dotknięty przez zjawisko komercji. Dziś w podziemiu wychodzi wiele wyśmienitych albumów; jakby nie patrzeć na chwilę obecną większość dobrych płyt wywodzi się właśnie z underground’u. To jest piękne kiedy dany producent, DJ czy raper może bez skrępowania robić muzykę jaka mu się podoba; nie oglądając się na innych może tworzyć to co dyktuje mu serce. Z całego tego boom’u hiphop wyszedł nieco dojrzalszy. Dojrzalsi o pewne doświadczenia są również ludzie którzy go tworzą. To słychać. Życzę tej kulturze aby na zawsze pozostała w podziemiu, bo tam jest jej miejsce. Rap (chociażby) to muzyka od ludzi dla ludzi. Wszelkie pośrednictwo jest tutaj zbędne. Dobrze, że hh zszedł z tabloidów, przynajmniej nie trące nerwów widząc ludzi których szanuje obok jakiegoś Feel’a czy Dody. Kolejnym dowodem na to iż jest coraz lepiej, jest wracająca popularność płyt winylowych, które nieodzownie kojarzą się z czarną muzyką. Będzie tylko lepiej.
Respekt jak przeczytałeś/przeczytałaś całość : ). Przepraszam za mój chaotyczny styl oraz grafomanię, napisałem to pod wpływem chwili. 5!
PS. Tutaj wideo wspomnianego wcześniej KRS-One – „Hip-Hop Lives” (ft. Marley Marl). Jest to numer z 2007 roku, czyli powstały w rok po opisanym wyżej numerze Nas’a. Jeżeli taki ktoś jak KRS-One uważa, że Hip-Hop żyje, to musi coś w tym być! : )