„Miałem napisać to wczoraj, ale piszę dziś...” – tekst Smarkiego świetnie pasuje do mojego obecnego stanu (że tak się pięknie wyrażę) „ducha”. Tak. Wszystko co przychodzi mi robić, kończy się na etapie planowania. W sumie grunt to dobry plan, jednak jest już gorzej gdy wszystko kończy się na samych „dobrych chęciach”. Zastanawiam się czym jest to spowodowane. Patrzę do lustra i pytam się typa: „Matej, co jest? Miałeś dziś zrobić bit, napisać coś, przeczytać dobrą książkę, zadzwonić do ludzi z którymi się dawno nie widziałeś!” Czy jestem leniwy? Jestem. Jestem cholernie leniwy. Ostatnio moje ulubione zajęcie to oglądanie „pierwszej telewizji informacyjnej w Polsce”. Patrzę na te zakazane gęby polityków i już mnie nawet one nie smucą. Ba! Nie śmieszą mnie nawet. Nie chce mi się z nich śmiać. Ale na miły Bóg, zostawmy politykę, szkoda nerwów i w ogóle.
Od dwóch tygodni dzielnie odwiedzam uczelnię. Serio - od dwóch tygodni. Taka uczelnia; zaczyna wcześniej i później kończy. Fajnie. Codziennie jadę biało-czerwonym autobusem (nie mam auta, szkoda mi kasy na takie rzeczy) jadę wśród szarego aczkolwiek barwnego w swej szarości tłumu. Jadąc autobusem można wiele dostrzec. Jestem twardzielem, żądnym przygód – dlatego jeżdżę komunikacją miejską. Mam uczelnię codziennie, codziennie wstaję, codziennie czekam na przystanku, codziennie jeżdżę autobusem. Mantra? Nic bardziej mylnego! W tym roku na uczelni doszło mi kilka bardzo ciekawych zajęć. Warto tutaj wspomnieć chociażby o basenie. Niby zwykły basen a cieszy. Cieszy szczególnie jak ktoś nie potrafi pływać. W sumie to mam z tym jakiś kompleks i albo mi przejdzie albo nauczę się pływać hehe. Drugim takim przedmiotem jest tzw. „Rysunek techniczny”. To jest dopiero masakra, niby przyjemnie jest sobie coś tam porysować (szczególnie u kolegi w zeszycie) jednak, przestaje to być śmieszne, gdy przychodzi zwykłemu śmiertelnikowi rysować czy tez pisać litery (popularnym pismem technicznym) na zwyczajnej białej kartce papieru. Na ostatnich zajęciach czułem się jak idiota gdy musiałem sobie szkicować linie pomocnicze, podczas gdy obok uśmiechał się do mnie arkusz kartek papieru milimetrowego. Szkoda, że ołówków jeszcze nam nie kazali strugać. Poza wymienionymi zajęciami doszły mi również ćwiczenia pod tytułem „Badania operacyjne” i nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt iż prowadzi je pan, który jest Rosjaninem i jego Polski daje wiele do życzenia. Swoją drogą; miły gość. Śmiesznie jest. Najlepsze jest chyba to, że wszystkie omówione przeze mnie zajęcia (basen, rysunek, badania) mam jednego dnia.
Wczoraj z Panem Ace’m odwiedziliśmy City Hall w celach czysto rozrywkowych. Lubię CH, to chyba jedyny lokal w Szczecinie, do którego zawsze chętnie się wybiorę. Dobra muzyka, świetne towarzystwo. Wczoraj (tj. 3.10.09) odbyła się wyjątkowa impreza. Było to relase-party mixtape’u „21Gram” zatytułowanego „City Tape vol 1”. Udało mi się zdobyć mixtape w wersji fizycznej. 21Gram to projekt tworzony przez czterech rezydentów klubu City Hall; DJ Twister, DJ Falcon, DJ Snack, DJ Wuulah. Bardzo przyjemna płyta, choć przyznam, że tracki serwowane przez DJ Wuulah’a nie specjalnie mi podeszły. Dobra impreza to była.
Mam ostatnio dużo zajęć, większość czasu pożera uczelnia i może to nie lenistwo a zmęczenie hamuje moje działania? Śmiała teza, ale chyba coś w tym jest. No nic, nie ma co pierdzielić, trzeba się spiąć, nie spinając się i wziąć się za muzykę, tym bardziej, że mam kilka pomysłów, co mnie bardzo cieszy, bo wraz z powrotem na uczelnię, zrzuciłem z siebie jarzmo marazmu i główka zaczęła pracować! Koniec wakacji ma jednak jakieś dobre strony. Taka prawda, gdy człowiek opierdziela się całe dnie to nic kreatywnego nie zrobi. Trzeba wyjść do ludzi a pomysły same przyjdą. Także powoli zabieram się za realizację swoich planów muzycznych, tym razem bez terminów i ciśnień. Musze tylko kupić nowy kabel do gramofonu.
PS. Ostatnio moja „kolekcja” wzbogaciła się o album Mayer’a Hawthorne’a – A Strange Arrangement [2xLP] i winyl „serce” zawierający: „Just Ain’t Gonna Work Out” i „When I Said Goodbye” [7”]. Jestem dumny! Album Pana Mayera to jedna z najlepszych rzeczy jaką w życiu słyszałem. Niedługo postaram się napisać coś więcej o tej pięknej płycie.
1 komentarz:
Brakuje mi tutaj tego Matejowego " kuuuurcze " :):) Wyjatkowy .. :)
Moze ja tak poza tematem, ale, ale, aleee .. Matej ma wlasnego krasnla we Wrocku, ktory jest nazwany jego imieniem :) p.s. Mateju moj drogi, sadze, ze powinienes umiescic tu jego zdjecie :)
P.S. Dj Twister NAJLEPSZY
Prześlij komentarz