piątek, 21 stycznia 2011

Parada dup i cycków

Nie lubię większości stacji radiowych, baa; praktycznie w ogóle nie korzystam z odbiornika radiowego. Nie słucham radia z wiadomych powodów. Bo czego tam słuchać? Noo czasami trafi się jakiś ciekawy program publicystyczny. Muzyka? To wymarły gatunek, mający niewiele wspólnego z przeciętną, ogólnopolską stacją radiową.Oczywiście są wyjątki, ale one tylko potwierdzają regułę.

Może być jednak coś gorszego od słuchania znienawidzonej „muzyki” wprost z pseudo „top hot listy”… gorsze może okazać się jej oglądanie!

Przeciętny użytkownik kablówki/telewizji cyfrowej ma w swoim posiadaniu kilka „muzycznych” programów  i chcąc/nie chcąc, „skacząc” po kanałach trafia na różne Vivy i inne MTV. Dziś w ramach ciekawości i odskoczni od przedsesyjnego sajgonu, postanowiłem przejrzeć wszelkie „muzyczne” stacje telewizyjne.

Nie lubię uogólniać, bo wrzucanie wszystkiego do jednego przysłowiowego „wora” to zło w czystej postaci; jednak po analizie (duże słowo) ów programów uznałem, że ciężko jednoznacznie stwierdzić która stacja jest gorsza (lepsza?!). Fakt, MTV nieco się wyróżnia bo „muzyczne” to ono jest tylko z nazwy - w ciągu godziny widziałem tam tylko jeden teledysk! VH1 nadrabia tym, że pokazuje nieco starsze i (moim zdaniem) wartościowsze klipy.

No właśnie, jak to jest z tymi teledyskami? Z założenia mają być formą reklamy danego utworu, mają na celu pokazanie tego czego „nie słychać”. Powinny nawiązywać do tematyki nagrania, w jakiś sposób podkreślić jego przekaz bądź po prostu ułatwić odbiór tracku. Co dziś zobaczyłem? Cycki, baseny i drogie fury na drogich, chromowanych felgach; nie ważne, czy kawałek był typową balladą miłosną czy imprezową łupanką – wszędzie były cycki i inne wyżej wymienione atrybuty. Nie dość, że wątpliwa jakość nagrań powoduje ich zlewanie się ze sobą, to na domiar złego ich „wizualizacje” potęgują ów zjawisko – zlewając się również.

Kiedyś kręcenie klipów było sztuką, najlepszym przykładem jest teledysk do numeru „Thriller” Michaela Jacksona – jedna z pierwszych superprodukcji, niemal film; ze świetną fabułą. Zresztą wszystkie teledyski MJ’a to superprodukcje („Earth Song” – mistrzostwo świata, coś pięknego). Dziś mamy przepakowane efektami, pozbawione fabuły „superprodukcje”.



„Kiedyś”. Lionel Richie i jego kultowe „Hello”. Sam teledysk jest dość marnie zmontowany, może wydawać się kiczowaty. Lionel wciela się w nim w rolę nauczyciela muzyki, który zakochał się w niewidomej dziewczynie… banalne? Tak! Jednak w połączeniu ze słowami tworzy fantastyczną całość. Są emocje, i jest przede wszystkim pomysł!




„Dziś”*. Liroy, który (jak wiadomo) poczynił numer o tym samym tytule z wykorzystaniem sampla z tracku pana Lionela. Tutaj również mamy historię miłosną i choć sam tekst nie jest najgorszy to już jego wizualna prezentacja woła o pomstę do Nieba (do 1:45 jest spoko, potem do akcji wkracza basen i roznegliżowana panna).




Przykładów mamy mnóstwo, można by je mnożyć bez końca, przykra jest nieświadomość i przyzwolenie przeciętnego widza, który nie wymaga niczego więcej, bo nie musi. Fabuła teledysku nie musi być przecież związana z tekstem nagrania; fajnie, że są cycki i w ogóle fajnie, że jest fajnie – przykre to jest.

Na szczęście w dzisiejszych czasach nikt nie jest skazany na telewizyjną ramówkę – mamy Internet! Szkoda tylko, że aby zobaczyć wartościowy teledysk, musimy grzebać w czeluściach YouTube a w telewizornii bezkarnie mamy paradę dup i cycków.

PS. Dziś sponsorem grafiki do powyższego felietonu jest wuj Google. Wystarczy wpisać w wyszukiwarkę "Google Grafika" hasło: „teledysk”. „Google Grafika” – wyraża więcej niż tysiąc słów.

*„Dziś” to hasło umowne z racji wieku numeru Liroya. „Dziś” tak naprawdę jest gorzej.

5 komentarzy:

eNoiDe pisze...

Ja na dobre odciąłem się od telewizji, nie tylko muzycznej. Polecam.

Lite pisze...

Także telewizji nie oglądam. Szkoda czasu.

Anonimowy pisze...

Szczerze mówiąc to Michael zrobił, w tym przypadku( jak nie w większości? ), lepszy teledysk niż muzykę, Richie to klasyka i to nieśmiertelna, a Liroy najpierw jedzie za ukochaną która ginie w wypadku a potem cyckami macha mu przed ryjem, no comment...

tomislater pisze...

Dokładnie. Ja nie oglądam TV. Strata czasu. Pół godziny (przedzierania się między idiotycznymi reklamami) szukać wartościowego programu (jeżeli takowy jest ;]). Nie rozumiem tego, iż jest internet, a ludzie dalej używają TV, serio ;D Tam naprawdę nie ma nic ciekawego. Czasami wracam do domu i jestem skazany na to, iż w pokoju "gra" telewizor, bo ojczym coś tam ogląda, brat czy mama. Chcąc czy nie chcąc? coś tam zobaczę, czasami nawet się zmuszę, aby obejrzeć coś, ale nie mogę wytrzymać więcej nic 10 minut ;) Mam internet, mam wolność.

U Call That Love pisze...

Odnośnie stacji muzycznych warto byłoby umieścić kilka wersów Geologica ze świetnego utworu Blue Scholars "Morning of America":

"Mix tapes with Fat Boys and Run DMC, Too Short, BDP and EMPD
Watched more Nickelodeon than MTV
Eventually every week it was Fab Five Freddy
Now everyone born 'bout '87 up got a VH1 version of the years we came up
But VH1 never played hip hop at all
How the fuck they be the ones giving hip hop awards y'all?"

Prawda, cała prawda i tylko prawda.

Pozdrawiam,

Witalij | U Call That Love